sobota, 30 stycznia 2010

Pierwsza lekcja odrobiona




Jestem zielona, jeżeli chodzi o umiejętność korzystania z bogactwa internetu i bardziej szczegółowej obsługi komputera. Jako osoba starsza uczę się, tego co młodzi mają w małym paluszku. Muszę przyznać się, że idzie mi to czasami trudno, bo nie rozumiem niektórych pojęć i poleceń. Trafia do mnie wiedza podana w sposób łopatologiczny:), ale jak mówią każdy wiek ma swoje prawa:)

Jak widzicie, dzisiaj zmieniłam szatę graficzną mojego bloga i czuję się jak Bartek zwycięzca:)
Korzystałam ze wskazówek Vardamir zamieszczonych w blogu:

http://photoold.blogspot.com/

są tam zamieszczone darmowe tła do blogów.
Ja wybrałam sobie tło o nazwie jeans.
Mam świadomość tego, że powinnam umieścić na stronie tytułowej informacje o autorce tła mojego bloga, ale zupełnie nie mam pojęcia jak to zrobić. Może z czasem do tego dojdę i wtedy uzupełnię informację.


Na fotografii aniołeczek z literką T, przeznaczony dla małego chłopca o imieniu Tim

piątek, 29 stycznia 2010

No i gotowe




Dziś odebrałam od szklarza oprawione czaple i muszę powiedzieć, że jestem zadowolona. Żeby nie było, że jestem pozbawiona skromności i nie widzę swoich błędów to uściślę, że jestem zadowolona z oprawy obrazka.
Było z tą oprawą trochę zamieszania, bo zaniosłam do fachowca dwa obrazki, jeden to wspomniane czaple a drugi to malutki aniołeczek z literką T. Do czapli miało być paspartu w odcieniu zieleni a do aniołeczka w odcieniu żółci.
Wszystko było dogadane, wybrane i zapisane.
Jednak, jako że człowiek jest istotą omylną to wczoraj czekały na mnie czaple z paspartu żółtym a aniołeczek z zielonym. Jeżeli aniołeczek z tą zielenią był jeszcze do przełknięcia to czaple w towarzystwie żółtości przyprawiały o ból zębów.
Pan szklarz, człowiek bardzo miły, zaczął przepraszać i zastanawiać się jak to mogło dojść do takiej pomyłki.
Ze śmiechem doszliśmy do wniosku, że diabeł ogonem przykrył uzgodnienia i zapiski

wtorek, 26 stycznia 2010

Chwila radości



Huraaa!
Dostałam wyróżnienie. Zauważyła i wyróżniła mnie Ewcia

http://moje-hafty.blogspot.com

Jest to wyróżnienie na wyrost i raczej chyba na zachętę :)
Cieszę się jak dziewczynka, która została wyróżniona przez Panią w klasie :)
Jak się połapię o co w tym wszystkim chodzi, też będę wyróżniać i nagradzać - a co?
Ewcia, dziękuję

niedziela, 24 stycznia 2010

Czaple - odsłona 2


Haft z czaplami w roli głównej prezentuje się tak jak na powyższym obrazku.
Jest on w tonacji bagiennych szuwarów:) Wyszywam go pojedynczą nitką muliny DMC na "drobnej" aidzie również DMC. Użyłam określenia "drobna aida", bo sama nie wiem jaki to jest rozmiar.
Wykonałam ok 95% pracy i myślę, że teraz to już jest z górki:)


Od niedawna stałam się namiętną czytelniczką blogów robótkowych i jestem pod wrażeniem prac jakie wykonują ich właścicielki.
Sama jestem w wieku wczesnoemerytalnym i wydawało mi się, że haft i tego typu robótki to ulubione zajęcie starszych pań. A tu miłe zaskoczenie - mnóstwo młodych dziewczyn ślicznie haftujących. Mało tego haftujących, ale i jednocześnie: uczących się, pracujących, wychowujących dzieci, i prowadzących dom.
Podziwiam te wszystkie dziewczyny z pasją.

sobota, 23 stycznia 2010

O prezencie


Dzisiaj miałam w planie pokazanie postępów jakie zrobiłam przy wyszywaniu czapli, jednak niespodziewany prezent sprawił, że czaple będą jutro a dziś zupełnie coś innego.

Wczoraj była u mnie na herbatce koleżanka i przy tej okazji obdarowała, mnie cudnej urody, prezentem w postaci ptaszków.
Ptaszki są wykonane z drewna a skrzydełka mają z filcu. Proste a jakie piękne.
Teraz chodzę po domu i szukam dla nich odpowiedniego miejsca - może ganek, może sypialnia, może korytarz a może zupełnie inne miejsce?
No i w tym momencie zdecydowałam, że na razie ptaszki zamieszkają w naszej sypialni. Będą podwieszone do żyrandola. W tą srogą zimę, chyba będzie to dla nich odpowiednie miejsce a my o poranku będziemy mieć piękny widok.
Z nastaniem wiosny ptaszki pewnie przefruną w inne miejsce:)

Ćwiczenia z mereżki idą jako, tako:) Brzegi już mi dosyć ładnie wychodzą, ale popełniłam błąd przy jednym z rogów. Za dużo materiału obcięłam - no i jeden róg, od spodu, będzie wyglądał mało elegancko:) Dobrze, że to jest tylko serwetka ćwiczebna:)

czwartek, 21 stycznia 2010

Uczymy się całe życie

Jeżeli dziś jest czwartek to znaczy, że spotkałam się z moimi robótkowymi koleżankami, a że z kalendarza wynika czwartek to i spotkanie było.
Moje koleżanki obłożone prasą tematyczną, zrelaksowane oddawały się miłej pogawędce a ja, cała upocona z czerwonymi polikami i uszami:),uczyłam się mereżki.
Niby to wszystko jest proste, niby człowiek nawykły do trzymania igły w łapce, ale to jednak coś nowego.
Najważniejsze, że już wiem o co chodzi w te klocki. Mam nakazane przez Czesię wykonanie odpowiedniej długości mereżki i pochwalenie się śliczną:)pracą za tydzień.


Dziś zrobiłam też sobie krótki spacer po plaży. Zimno. Przy brzegu woda o konsystencji gęstej kaszy a mewy i łabędzie nic sobie z tego nie robią. Co chwilę zanurzają dzioby w tej kaszowatej wodzie.
Aby do wiosny!!!

poniedziałek, 18 stycznia 2010

O piesku

Dziś rano obudził mnie telefon sąsiadki. Okazało się, że na przeciwko naszej posesji samochód potrącił psa. Zraniony piesek-kundelek, sobie tylko wiadomym sposobem, "sforsował" nasze ogrodzenie i schronił się u nas koło garażu.
Poszłam obejrzeć psiunię i znalazłam ciężko przestraszonego kundelka. Było widać, że ma kontuzjowaną łapkę a ślady krwi na śniegu wskazywały na jeszcze jakieś obrażenia.

Piesek wydał mi się bardzo podobny do Lakiego, którego właściciele mieszkają trzy ulice dalej. Próby skontaktowania się ze znajomą nie dały rezultatu, bo pani jest w pracy i jest nieuchwytna.
Nie było innego wyjścia - trzeba się już konkretnie zająć pieskiem. Zawinęłam kundelka w mężowską, garażową koszulę, wzięłam go na ręce i pognałam do weterynarza.
Pani doktor zaczęła mówić, że leczenie, że kosztuję itp. Poprosiłam, żeby przynajmniej obejrzała, że wzięłam stówkę z domu, że jak trzeba będzie to zapłacę.
No więc piesek został obejrzany, zbadany i diagnoza została postawiona a pani doktor okazała się bardzo miła.
Okazało się, że piesek ma złamaną przednią łapkę i otarcie naskórka, stąd ta krew na śniegu. Pani doktor dała pieskowi dwa zastrzyki i poleciła udać się do schroniska, gdzie będzie piesek leczony bezpłatnie - jeżeli faktycznie okaże się bezpański. Ona nie ma aparatu do prześwietleń i nie mogłaby się podjąć leczenia.
Za tą wizytę pani doktor nie wzięła pieniędzy.

Wróciłam z pieskiem do domu i zrobiłam mu miejsce do leżenia w garażu. Obstawiłam miskami z jedzeniem i piciem. Postanowiłam poczekać aż znajoma wróci z pracy i zapytać ją czy to faktycznie Laki.
Po godzinie 15 okazało się, że to jednak nie Laki.
No i nie wiedziałam co robić. Jedyne co mi przyszło do głowy to zatelefonować do Straży Miejskiej a tam pan strażnik mi powiedział, że jeżeli piesek jest bezpański i jest poraniony to oni go zabiorą do lecznicy, z którą mają umowę. Tam piesek będzie leczony i będzie oczekiwał na właściciela a jego fotografia zostanie umieszczona na stronie internetowej Straży Miejskiej.
Jak powiedzieli tak zrobili - w ciągu piętnastu minut przyjechali po pieska, wykazali duże zainteresowanie jego stanem i obiecali, że piesek będzie miał dobrą opiekę weterynaryjną a i właściciela psiny z pewnością też "nam się uda odnależć, bo prawie zawsze to się udaje, więc dlaczego tym razem ma być inaczej"

No i tak wyglądał mój dzisiejszy cały dzień

sobota, 16 stycznia 2010

Zimno i wieje


Dłubię krzyżyki przy swoich czaplach i już się zastanawiam co będzie następne. W planach, raczej chyba odległych, jest serwetka z mereżką:) W czwartek, na spotkaniu w Domu Kultury, Władzia udzielała mi instruktarzu odnośnie tej techniki. Niby wszystko proste było przy Władzi, ale już w domu takie proste nie jest. No nic, poczekamy do czwartku.

W połowie tygodnia koleżanka zaproponowała, żebyśmy w sporej grupie poszły w niedzielę na dosyć intensywny, długi spacer. "Bo święta były i się trochę przytyło" :)
Chęć do ganiania po lesie i plaży u mojego koleżeństwa maleje w miarę zbliżania się niedzieli. "Bo wieje i zimno"
Dzisiejsza prognoza, chyba ostatecznie, odłożyła w czasie walkę z poświątecznym tłuszczykiem.


Na zdjęciu metryczka, którą zrobiłam dla malutkiej Helenki, córeczki naszego bratanka

środa, 13 stycznia 2010

Czaple


To jest haft, który aktualnie wyszywam. Zachwyciłam się nim przeglądając zasoby internetowe.
Wyszywam moje urocze czaple drugi miesiąc i myślę, że jeszcze to trochę potrwa:)

Odwiedziła mnie dziś koleżanka, z którą mieszkałam w internacie prawie czterdzieści lat temu. Wydaje mi się, że to było naprawdę niedawno:)
Nasze losy potoczyły się bardzo różnie. Jednak obie jesteśmy uśmiechnięte i zadowolone z życia.
Z uśmiechem wspominałyśmy też nasze pierwsze wyszywanki internackie. Ja po wielu latach przerwy wróciłam do tego zajęcia, ale koleżanka woli się nudzić/jej słowa/ niż na nowo polubić wyszywanki.
To były inne czasy i trochę inne życie, ale haft na przestrzeni lat i wieków sprawia przyjemność coraz to nowym pokoleniom kobiet.

wtorek, 12 stycznia 2010

Ważna rozmowa

Odwiedziłam wczoraj znajomą, której przed miesiącem umarł mąż. Rozmowa krążyła koło jednego, wiadomego tematu. Z reguły boimy się rozmawiać, żeby nie urazić i nie spowodować dodatkowych łez. Obawiamy się zupełnie niepotrzebnie. Takie rozmowy, w trudnym okresie żałoby, są bardzo potrzebne i pomocne. Pozwalają one na jak gdyby wspólne przeżywanie smutku, żalu i bólu. Osoba cierpiąca nie pozostaje sama, ma możliwość otwarcia się i wyartykułowania swojego bólu.
To bardzo ważne doświadczenie dla obu stron - dla mówiącego i dla cierpliwie słuchającego.

niedziela, 10 stycznia 2010

Refleksyjny, niedzielny spacer


Lubię spacery, ale w moim wykonaniu trudno to raczej nazwać spacerem. Chodzę krokiem energicznym i dosyć szybkim. Mąż preferuje spacery pilotem po kanałach tv:)a suczka Sara ma już 15 lat i słabe serce więc mi pozostają bardzo często samotne spacery. Idę swoim tempem około 2 godziny i wracam do domu maksymalnie zmęczona, ale bardzo zadowolona. Tak też było dziś. Po mszy w kościele wstąpiłam do domu zabrać telefon i zaproponować mężowi wyprawę nad morze. Rezultat był do przewidzenia-telefon zabrałam, ale już mąż się nie dał zabrać:)
Nad morzem zimą często wieją bardzo silne wiatry, które potęgują uczucie zimna. Dzisiaj też wieje. Między budynkami jeszcze jest znośnie, ale na plaży jest zimnica. podmuchy wiatru smagają po twarzy jak uderzenia batem:)Piasek jest w oczach, ustach jednym słowem wszędzie.
Ciężki dzień dziś mają wolontariusze z Wielkiej Orkiestry. Spotkałam chyba z sześć par ze skarbonkami. Oczywiście wrzuciłam parę groszy do skarbonki i dostałam swoje serducho na kurtkę.
Kocham ten dzień i tą akcję. Z nią kojarzy mi się mój syn.Chyba z piętnaście lat temu, jako młodziutki chłopak grał ze swoim zespołem na koncercie finałowym w Domu Kultury. Chłopcy grali trochę nieporadnie , ale to było piękne. Mój syn nie zyje już dwunasty rok.

Na fotografii haft poświęcony mojemu synowi Jakubowi.

sobota, 9 stycznia 2010

Ciacho drożdżowe i zima


Zajrzałam do lodówki a tam, jak wyrzut sumienia, leżą drożdże kupione przed świętami:) Ten zakup był trochę bez sensu, bo nie przepadam za ciastem drożdżowym i go nigdy nie piekę. No, ale dziś złamałam tą zasadę o od rana zabrałam się za robotę. W chacie spokój, bo mąż i pies jeszcze śpią a ja szaleję w kuchni. Trochę się niepokoiłam o rezultat końcowy, bo drożdże z lekka przeterminowane:) Ciacho zgodnie z planem miało być z jabłkami z kruszonką i posypane cukrem pudrem. I co? A no jest - pięknie wyrośnięte, rumiane ciasto drożdżowe. Cofam wszystko co złego mówiłam i myślałam na temat tego rodzaju ciasta. Ciasto okazało się pyszne. Mąż i pies też zachwyceni:)Szkoda tylko, że córka mieszka daleko i nie może spróbować.

Na zdjęciu metryczka zrobiona dla małego Jasia, synka mojej bratanicy. Wzór, jak to zwykle u mnie bywa, znaleziony w internecie.

piątek, 8 stycznia 2010

Zasypało na biało


Zaraz muszę uruchomić:) łopatę i zabrać się za odśnieżanie. Wszędzie pełno śniegu. Jest cudnie biało.

Wolne chwile zajmuje mi praca nad czaplami znalezionymi w internecie. Pokażę je innym razem.
Teraz zaprezentuję Dziewczynę w kapeluszu. Wzór też jest ze skarbnicy internetowej. Pracę nad haftem zaczęłam w czerwcu i zajęło mi to całe lato. Początkowo chciałam zamienić nici i wyszywać wzór Ariadną, ale po wyszyciu chyba z trzech kratek doszłam do wniosku , że z tej zamiany nic dobrego nie wyniknie. Zainwestowałam w zalecane nici DMC i już po kilkunastu ruchach igłą wiedziałam, że to jest to. Prace nad tym wzorem była bardzo przyjemna, może też dlatego, że odbywała się na świeżym powietrzu pod śliwką:) Haft ostatecznie skończyłam na początku pażdżiernika i bardzo szybko powędrował on do mojej bratowej

czwartek, 7 stycznia 2010

Zimowy spacer zamiast mereżki


Na spotkanie w Domu Kultury wyszłam dużo wcześnie i zahaczyłam o plażę. Wszędzie śnieg i zimno jak sto pięćdziesiąt. Na plaży tylko tacy desperaci jak ja. Spacerowałam ok godziny i spotkałam chyba tylko z 15 osób. Za to mewy i łabędzie nic sobie nie robiły z takiej pogody. Całe szczęśliwe pływały w rozhuśtanej wodzie.
Przemarznięta wpadłam do DK a tam niespodzianka, niektóre moje koleżanki chyba przestraszyły się zimna i śniegu i nie przyszły. Za to z pozostałymi spędziłyśmy miło prawie dwie godziny. Obejrzałyśmy czasopisma z haftami, podziwiałyśmy swoje prace i żartowałyśmy. Nauki mereżki nie było:) Może będzie za tydzień.

Na fotce zjawisko "gotującego się morza", występujące gdy temperatura powietrza jest dużo niższa od temperatury wody

Rozterki


Jestem niezbyt obeznana w obsłudze komputera i dziś mnie ogarnął lęk czy sobie poradzę z prowadzeniem tego bloga. Jednak z drugiej strony jest to forma nauki i może metodą prób i błędów coś z tego wyjdzie. Proszę więc wybaczyć mi błędy i potknięcia.

Od niedawna uczestniczę w spotkaniach hafciarek w Domu Kultury. Właśnie dziś spotykamy się po przerwie świątecznej. Jako niezbyt doświadczona hafciarka chętnie uczę się nowych rzeczy od koleżanek. Dziś będzie nauka mereżki. Moja koleżanka Czesia mobilizuje mnie do tej nauki.

środa, 6 stycznia 2010

Witam serdecznie

Lubię robótki ręczne z przewagą haftu krzyżykowego, mieszkam nad morzem i mam zamiar rozwinąć :) się przy pisaniu bloga. Co z tego wyjdzie czas pokaże. Witam wszystkich serdecznie