Jak już kiedyś wspominałam, moja przygoda frywolitkowa zaczęła się od blogu Zuli. Popatrzyłam, poczytałam i postanowiłam spróbować.
Pierwsze nauki pobierałam tutaj. Siedziałam przy monitorze z igłą do wyszywania i kordonkiem no i próbowałam, próbowałam....
Moje mozolnie wykonywane próby mogliście na bieżąco obserwować.
Teraz wreszcie zainwestowałam ok 30 zł w igłę do frywolitek i dopiero teraz wiem, że to jest to!!
Dobrze, że dałam sobie czas na ćwiczenia i naukę. Jestem z siebie zadowolona, że na początku tych splątanych nitek nie wyrzuciłam lecz brnęłam dalej. Teraz mogę powiedzieć, że troszkę umiem. To jest naprawdę wiedza bardzo szczątkowa i podstawowa, ale jest się czego uczyć!!!
Serwetka zrobiona jeszcze igłą do wyszywania :)
Świetnie sobie z frywolitkami poradziłaś ;-)
OdpowiedzUsuńSerwetka prezentuje się rewelacyjnie ;-))
OdpowiedzUsuńnormalnie jest super! ja nie dojrzałam jeszcze do tego ...dopiero stawiam pierwsze kroki w hafcie krzyżykowym ;)
OdpowiedzUsuńpozdrawiam
podziwiam :)
OdpowiedzUsuńja cały czas marzę, żeby nauczyć się tej techniki.. ale na razie pozostaje to w sferze planów :)
i słusznie Halinko efekt kok cieszy
OdpowiedzUsuńdziekuje za ciepłe słowa ....
Śliczna serwetka!
OdpowiedzUsuńFrywolitki wciągnęły Cię na dobre :)
Pozdrawiam
Piękne frywolitki. Ja też zaczęłam dzięki Zuli, ale ona pokazała mi co nieco osobiście. Pozdrawiam:)
OdpowiedzUsuńDziękuję za miłe słowa.
OdpowiedzUsuńJestem aktualnie zakochana...
...we frywolitkach :)
jeszcze raz przyszłam zerknąć
OdpowiedzUsuń